Jak znaleźć pracę?
Pytanie to w tytule postawione tak śmiało choćby
z największym bólem rozwiązać by należało -
jak pisał Gałczyński.
Jeżeli nie znaleźliśmy pracy w znanej nam
jak własna kieszeń Polsce, to niby dlaczego
i w jaki sposób mielibyśmy ją znaleźć w obcym
państwie?
Może najprostsza odpowiedź brzmi "bo tutaj
praca jest" (w każdym razie znacznie więcej
jej niż w ojczyźnie), ale na pewno też dlatego,
że często godzimy się wykonywać w Anglii zawody,
o których byśmy w Polsce nawet nie pomyśleli
i bardzo obniżyć nasze ambicje.
Miejmy nadzieję, że nie na zawsze. Poza tym
życie w Londynie zmusza do wykazywania się odwagą
i przedsiębiorczością, o którą byśmy się wcześniej
zupełnie nie podejrzewali.
Ale wróćmy do tematu. Jak znaleźć pracę?
Sposobów pewnie jest tyle, ilu poszukujących.
Zaś najbardziej popularne z nich to:
1) Znajomi. Na obczyźnie bardzo łatwo
poznaje się ludzi, wszyscy są w podobnej sytuacji
jak ty i dość chętnie sobie pomagają. Choć oczywiście
zdarzają się niechlubne wyjątki. Więc pytać,
pytać i jeszcze raz pytać, może ktoś wraca do
Polski, może ktoś awansował albo po prostu postanowił
coś zmienić w swoim życiu i zostawia stanowisko
pracy.
Managerowie czy panie domów chętniej zatrudnią
zaufaną osobę, poleconą przez dobrego pracownika.
Znajomi też dostarczą nam adresy sprawdzonych
pośredników.
2) Ogłoszenia. Jeśli interesuje nas
kariera sprzątaczki, niani czy "złotej rączki"
możemy sami napisać ogłoszenie i wywiesić je
np. na poczcie, w supermarkecie czy na wystawie
sklepu. Kosztuje to zwykle 50p za tydzień i
często okazuje się skuteczne.
Oczywiście należy też wiszące w witrynach
ogłoszenia czytać oraz przeglądać codzienne
gazety. Jednak zdarza się, że zamieszczone tam
anonse są niezbyt aktualne.
3) Na chodzonego. Jeśli kusi nas praca
w pubie czy inne kelnerowanie, to należy po
prostu chodzić po lokalach i pytać. Nie zwracać
uwagi na to, czy na szybie wisi akurat kartka
"staff wanted", bo w większości miejsc jej nie
wywieszają.
Pytanie po restauracjach, pubach, barach
i hotelach jest tu najzwyklejszą rzeczą, więc
naprawdę nie ma się co stresować i bać, że się
człowiek wygłupi. Jeżeli jednak sprawia nam
to trudność najlepiej poćwiczyć w domu z kimś
znajomym, zanim wyruszymy w miasto.
Planując karierę kelnerską należy odpowiednio
zabezpieczyć się pod względem odzieżowym. Najlepiej
zabrać z Polski parę bluzek w stonowanym kolorze
i wygodne buty. Zadbać o wygląd schludny i apetyczny
- w końcu podajemy jedzenie i nie możemy od
niego odstraszać.
Jeżeli zaś będziemy chcieli zatrudnić się
w:
4) Agencji cateringowej niezbędne są:
gładkie, czarne spodnie (od dziewczyn czasami
wymagana jest prosta, czarna spódnica, parę
centymetrów dłuższa niż do kolan); biała koszula
bez żadnych falbanek czy innych udziwnień; czarna
kamizelka; czasem mucha; koniecznie czarne buty
na płaskiej podeszwie z zakrytymi palcami, raczej
nie sznurowane. Kompletowanie takiego stroju
na miejscu jest dość kosztowne, więc najlepiej
na wszelki wypadek przywieźć go ze sobą.
W agencjach tych należy być bardzo upartym,
przychodzić kilka razy i prosić o zarejestrowanie,
gdyż zazwyczaj na dzień dobry mówią, że nie
mają akurat żadnych wolnych miejsc. Można tam
także, a nawet trzeba, odbyć szkolenie kelnerskie
i BHP, które potrafi trwać cały dzień i zwykle
wiąże się z niewielką opłatą (ok. 10 funtów).
Jeśli już uda nam się zarejestrować, trzeba
agencji często o sobie przypomninać i być, przynajmiej
na początku, na każde jej wezwanie, czyli komórka
zawsze w kieszeni.
Agencje cateringowe często mają też w ofercie
inne stanowiska jak: kitchen porter (zmywanie
naczyń) czy pracownik ochrony w hotelu. Jak
wykazuje doświadczenie kitchen porterem można
zostać nawet z bardzo słabym angielskim. Do
sprzątania czy pracy w fabryce przy taśmie również
nie jest wymagany very good English.
5) Inne agencje pośrednictwa pracy. Agencji
takich jest tu mnóstwo. Niektóre działają nawet
przy szkołach językowych. Wiele specjalizuje
się w wybranych zawodach - od sprzątaczy poczynając,
na inżynierach czy lekarzach kończąc - inne
są bardzo ogólne.
Niestety wiele agencji wymaga od kandydatów
na pracowników posiadania conajmiej półrocznego
doświadczenia w Wielkiej Brytanii i bez tego
nawet nie chcą rozmawiać, zaś starając się o
lepsze stanowiska koniecznie musimy przygotować
profesjonalne CV oraz list motywacyjny (oczywiście
napisany do konkretnego pracodawcy).
Do tych agencji można udać się osobiście,
ale można również wejść na ich strony internetowe,
gdzie znajdziemy oferty pracy i będziemy mogli
wysłać aplikację. Jeżeli kogoś zraża, że na
każde stanowisko składanych jest 50 czy 100
podań, to niech pomyśli, że na takie samo stanowisko
przychodzi w Polsce 500 albo 1000 zgłoszeń.
Jest szansa, że wśród 50 nas wyłowią, że wśród
500 - niewielka.
|
6) Internet. Bardzo, bardzo rozpowszechnione
tu medium. Ofert zatrudnienia można szukać na
stronach agencji pracy, stowarzyszeń zwodowych,
gazet ogłoszeniowych jak np. Loot czy TNT, na
stronach ogłoszeniowych jak thegumtree, na stronach
job centre czy londynek.net. Są one codziennie
aktualizowane. Zgłoszenia wysyłamy mailem lub
dzwonimy. Potencjalni pracodawcy zazwyczaj odpowiadaja
i dziękują za zainteresowanie, nawet jeśli nie
chcą nas zatrudnić.
7) Job centre. Instytucja, która osoby
przyzwyczajone do polskich urzędów i kilometrowych
kolejek po pieczątkę, zaskakuje samym swoim
wyglądem. W job centre stoją komputery z ekranami
dotykowymi. Wybieramy pracę, jaka nas interesuje
i okolicę, w której chcielibyśmy ją znaleźć,
następnie przeglądamy oferty, drukujemy te,
które nam odpowiadają i udajemy się do urzędnika,
żeby wypełnić aplikację, albo z bezpłatnego
telefonu osobiście dzwonimy do pracodawcy.
8) Yellow Pages czyli nic innego jak
nasza książka telefoniczna czy raczej panorama
firm. Znajdujemy tam adresy firm, w których
byśmy chcieli pracować i wysyłamy do nich CV,
dzwonimy albo chodzimy osobiście.
Metoda wydawałoby się nieco dziwna, odstraszająca
co wrażliwszych i nielubiących się narzucać,
ale jak pokazują przykłady, wyjątkowo skuteczna.
Wymaga jedynie nieco samozaparcia. W im większej
ilości miejsc złożymy aplikacje, tym większa
szansa, że pracę dostaniemy.
I nie ma co panikować, jeżeli na początku
wszyscy nam odmawiają, bo często zdarza się,
że przemyślą sprawę i oddzwaniają po kilku dniach
czy tygodniach.
Co ci może pomóc?
Po pierwsze język. Oczywiście tu nie
ma zmiłuj. Bez znajomości angielskiego możesz
liczyć co najwyżej na sprzątanie albo pracę
wśród Polaków i wtedy zaczyna się tworzyć zamknięte
koło, bo przebywając z rodakami, nigdy się angielskiego
nie nauczysz i nie awansujesz.
Po drugie doświadczenie. W zasadzie
liczy się tylko doświadczenie zdobyte w UK,
poparte referencjami (przedziwny wymysł, kojarzący
się ze służbą domową, ale tu na porządku dziennym,
więc zawsze bardzo dbaj, żeby z każdego miejsca
pracy referencje otrzymać).
Warto spróbować swoich sił w każdej dostępnej
pracy, nawet mało płatnej, wziąć udział w programie
praktyk zawodowych albo zostać wolontariuszem,
co pozwoli nam zdobyć doświadczenie, nawiązać
znajomości i nauczyć się czegoś nowego. Byle
by w takiej sytuacji nie zostać do końca życia.
Po trzecie praktyczna wiedza w jakiejś
dziedzinie. Jak w reklamie - jak coś jest
do wszystkiego, to jest do niczego. Niestety
łatwiej jest osobom z zawodami technicznymi,
od murarzy czy kafelkarzy poczynając, a na inżynierach
wszelkiej maści kończąc, bo i umiejętności tu
trzeba mieć prawie takie same jak w Polsce i
języka nie trzeba znać całkiem perfect.
Po czwarte nie kłam. Kłamstwo ma krótkie
nogi, zwlaszcza jak chcesz pracować u kogoś
w domu. Pomyśl, czy sam byś wpuścił do domu
i zatrudnił sprzątaczkę czy ogrodnika, którzy
cię już na wstępie okłamali, czy to co do posiadanej
wizy, czy do doświadczenia, czy w jakimkolwiek
innym względzie.
Anglicy są zwykle ludźmi bardzo praworządnymi,
lepiej jak im się powie, że "pierwszy raz sprzątam
cudzy dom, ale przecież przez 20 lat sprzątałam
u mamy i własny i u cioci Zenki na wiosnę pomagałam
myć okna, więc na pewno sobie poradzę". To samo
w poważnych firmach.
Kolega, który szukał pracy używając Yellow
Pages mówił po prostu, że skończył w Polsce
studia, nie pracował, jest w Londynie od kilku
miesięcy, uczy się języka, trochę kelnerował,
ale ma tego dość, chce pracować w zawodzie,
nawet mu płacić nie muszą na początku, byle
mu dali sznsę. Po dwóch tygodniach codziennego
dzwonienia dostał pracę jako inżynier. I zapewniam,
że mu płacą ;-)
Po piąte odrobina szczęścia, optymizm,
wiara w siebie i w sukces i bardzo dużo ciężkiej
pracy, bo oczywiście szukanie pracy to też praca.
Może będziesz musiał odwiedzić kilkadziesiąt
czy kilkaset miejsc, wykonać dziesiątki telefonów
czy wysłać setki CV. Zależy, czego tak naprawdę
szukasz. Ale każda z tych rozmów przybliży cię
do sukcesu.
Po szóste Anglicy mają o tyle łatwiej,
że są u siebie, znają język i obyczaje. Natomiast
często okazuje się, że wiedzą, pracowitością
i zaangażowaniem znacznie ich przewyższamy,
więc nie ma sensu mieć kompleksów.
No to powodzenia :-)
|