W tym roku czyli 2002 zaraz po napisaniu maturki i dostaniu się na studia udało mi się wyjechać do Londynu. Dokładnie było to 31 maja, miałem przed sobą 4 miesiące wakacji. Pojechałem tam w ciemno tzn. bez kontaktów, bez załatwionej pracy , nawet mapy nie miałem z sobą ;)) Jedyne co miałem ze sobą to trochę pieniędzy , adres hostelu w którym miałem się zatrzymać no i co najważniejsze głowę na karku ;) Autokar , którym jechałem nie przeprawiał się w Dover promem lecz w Calais tunelem ponieważ jest to o wiele szybsze niż promem. Dla ciekawostki dodam , że autokar wjeżdża do takiego specjalnego pociągu 10 km przed kanałem La Manche i wyjeżdża również 10 km poza nim, jedzie się ok 30 min. z prędkością ok 100km/h , podczas tej przeprawy można wysiąść z autokaru i przez małe okienka podziwiać piękną ciemność hehe bo tylko to widać ;) W najgłębszym miejscu jest ok 150 m, z tego co wiem to ok 75m ziemi i później 75m wody. Oczywiście o wizę staramy się jeszcze przed wjazdem do tunelu. Ja osobiście stałem w kolejce ok godzinki, przed wyjazdem z Polski nasłuchałem się oczywiście jakie to są duże problemy na granicy i miałem oczywiście obawy co do swojej osoby. Gdy już swoje odstałem i przyszła pora aby mnie "przesłuchać" podszedłem do jednaj z pań, wydawała mi się sympatyczna ;) Oczywiście pierwsze pytanie to czy mówię po angielsku, powiedziałem że tak. I tutaj dobra rada dla wszystkich: jeżeli nie mówicie dobrze po angielsku lub wogóle nie znacie tego języka dobrze jest nauczyć się kilku podstawowych zdań i odpowiedzi, to naprawdę nie jest trudne a jestem przekonany, że osoby które coś umieją maja odrobinę łatwiej aby otrzymać wizę. Anglicy uważają swój kraj za pępek świata wiec wg nich każdy wjeżdżający powinien umieć choć troszkę ich język. Jeżeli się go nie umie to nic straconego, przy każdym stanowisku jest tłumacz do dyspozycji, tylko słyszałem że czasem mogą rożnie przetłumaczyć różne fakty ;) np. mnie zapytano co będę studiował ? Będę studiował automatykę i robotykę, a że nie wiedziałem jak wyrazić ten kierunek po angielsku poprosiłem o pomoc tłumacza, który nie popisał się wg mnie ;) Pani tłumacz mój kierunek przetłumaczyła jako IT a z tego co wiem IT to skrót od Information technology czyli po naszemu informatyka. Tak więc po następnych pytaniach dotyczących tego co chce zwiedzić , ile mam pieniędzy , kiedy wracam itp. opuściłem granice jako informatyk z wizą turystyczna 6 miesięczną bez pozwolenia na pracę oczywiście ;) Po ok 1,5 h dojechaliśmy na Victoria Coach station czyli miejsce , gdzie zatrzymują sie wszystkie autobusy. I tu zaczęła się moja przygoda w Londynie..... Z plecakiem i walizką w jednej ręce a adresem hostelu w drugiej ręce udałem się naprzód. Muszę przyznać, że wcale nie było to łatwe, nie wiedziałem czy iść w lewo czy w prawo, nie wiedziałem jak porusza się metro, ani która linia metra zawiezie mnie na Padington. Ale jak to mówią koniec języka za przewodnika ;) Chwilę potem zaopatrzyłem się w mapkę metra , bilet jednodniowy i ruszyłem w stronę hostelu. Hostel o nazwie Albatros z tego co wiem to chyba najtańszy hostel w 1 strefie, od 55F/tydzień , jeżeli jest ktoś zainteresowany proszę pisać na krasnal82@netscape.net to podam jego namiary. Do najbardziej luksusowych nie należy ale byłem z niego zadowolony osobiście, gdy znajdzie się już pracę można oczywiście wynająć jakiś pokój ze znajomym w konkurencyjnej cenie. W pierwszym dniu byłem strasznie zmęczony, więc wiozłem tylko prysznic i chwileczkę posiedziałem w pięknym Hyde Parku ( 1 min od hostelu). Następnego dnia pełen energii wyruszyłem w poszukiwaniu pracy, co okazało się nie takie łatwe, przeszedłem kilka hoteli, pubów, restauracji pytając o jakaś posadę lecz nigdzie nie potrzebowano nikogo do pracy. Dobra rada to nie załamywać się tylko bo to normalne że odrazu się nie znajdzie i jeszcze jedna to zabierzcie ze sobą telefon komórkowy ze ściągniętym sim lockiem, na miejscu kupicie sobie sim kartę i to już duży + dla Was bo wszyscy zapytają o nr tel.. Następne dni wyglądały bardzo podobnie, łączyłem zwiedzanie Londynu z poszukiwaniem pracy, myślę że to najlepsze rozwiązanie. Prawda jest taka że pracy w Londynie jest wiele, tylko zależy kto czego szuka i ile chce zarabiać. Przy szukaniu pracy należy również mieć "oczy szeroko otwarte" a to wszystko po to ażeby nie trafić np. na jakiś podstęp czy też dać się wykorzystać ( tutaj szczególnie uczulam dziewczyny, jeżeli zamierzacie znaleźć "normalna pracę" to szukajcie wszędzie prócz dzielnicy Soho, chodź nie mówię że nie można tam znaleźć normalnej pracy, to tylko moje opinie i wrażenia ;) No i wracam do moich poszukiwań pracy, pewnego razu sam miałem taką nietypową przygodę a mianowicie w normalnie wyglądającej restauracji zapytałem o pracę, kobieta , która stała za barem z uśmiechem na twarzy powiedziała mi, że niestety w tym momencie nie mają wolnych miejsc, wiec podziękowałem i szykowałem się do wyjścia, gdy ta urocza Pani zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół i zapytała : dlaczego szuka Pan pracy w restauracji? dlaczego nie spróbuje Pan pracy jako escort boy? Ja niewiedząc co oznacza tajemnicze escort boy zapytałem ją właśnie co to za profesja. Nie chciała powiedzieć szczegółów, powiedziała tylko, że jeżeli jestem zainteresowany to może mnie zaprowadzić do odpowiedniej osoby i z nią sobie porozmawiam. Oczywiście zgodziłem się i już po chwili udałem się z nią do innej restauracji skąd zabrał mnie jakiś Pan z włoskim akcentem do jakiegoś pubu i tam już czekał na mnie cały Boss, tzw. Angello ;) On to właśnie wyjaśnił mi co to jest escort boy i co do niego należy. W naszym tłumaczeniu to poprostu chłopak do towarzystwa dla starszych i samotnych Pań hehe, szkoda ze nie widzieliście mojej reakcji :P Oczywiście wiedziałem, że to nie dla mnie i że nie skorzystam z tej oferty pracy no ale pomyślałem sobie że porozmawiać z nim i pośmiać się mogę ;) Zapytałem o różne szczegóły itp. m.in. o stawkę godzinową ( bardzooooo wysokaaaaaa) i grzecznie opuściłem tego Pana mówiąc , że oczywiście zastanowię się nad tą świetną propozycją . I tyle mnie tam widziano :) Następnym razem miałem już więcej szczęścia i znalazłem pracę w małej restauracji, gdzie serwowano śniadania i lunche. Wszystko było wporzadku tylko że to była praca na 5 godzin dziennie, ale zawsze to coś, utrzymać się spokojnie dało, posiłki oczywiście za darmo ;) Popołudnia miałem wolne wiec szukałem drugiego jakiegoś pół etatu. Po jakimś czasie znalazłem prace dorywczą w agencji nieruchomości. Pracowałem dla nich jako leaflet boy ( osoba do roznoszenia ulotek). Praca jak się okazało całkiem łatwa i przyjemna, płacili 5F za godzinę roznoszenia, tyle że z tym roznoszeniem bywało różnie tj. dostawałem mapkę i zaznaczone ulice gdzie miałem poprostu chodzić i wrzucać ulotki do skrzynek pocztowych i było to przewidziane na 6 h dziennie. Czasami dało się to zrobić dosłownie w 2 godziny a płacili za 6, wiec nie było źle , a wręcz bardzo dobrze ;) I tak wszystko się ciągło przez jakiś czas, aż do momentu gdy spacerując sobie z ulotkami napotkałem na ciekawą agencje pracy. Zobaczyłem na szybie , że potrzebują ludzi do obsługi jakiegoś przyjęcia, start natychmiastowy. Myślę sobie hmmm bez pozwolenia na pracę to chyba ryzykowne i nie mam szans ale zawitałem do środka, przedstawiłem swoją osobę i powiedziałem , że jestem zainteresowany ta pracą przy obsłudze przyjęć. Właściciel tej agencji, nawiasem mówiąc bardzo miły facet, powiedział że nie ma problemu i dał mi formularz abym go wypełnił, co też uczyniłem zostawiając w nim parę luk np. nie wypełnione pole z numerem ubezpieczenia (Insurance number) niezbędne do legalnej pracy. Pan Ian (bo takie jest jego imię) zerknął i powiedział ze wszystko jest wypełnione poprawnie , ucieszyłem się w tym momencie, następne pytanie dotyczyło godzin pracy a ja nie chcąc opuszczać mojej pracy w restauracji zapytałem czy jest możliwe pracować popołudniami. Okazało się że jest możliwość pracy popołudniami i odziwo nocą. Zgodziłem się i pracowałem kilka dni obsługując poważne przyjęcia w Royal Albert Hall m.in. rozdanie nagród dla inwestorów i ubezpieczycieli. Praca nie najgorsza, zarobki wporzadku i co najważniejsze poprzez agencję a tam raczej nie ma żadnych przekrętów typu : dziękujemy za współprace ale pieniążków nie ma. Później nadszedł taki okres kiedy Anglicy wyjeżdżają na wakacje i co się z tym wiąże nie było za dużo przyjęć i bankietów ,a jak już były to kolidowały z moimi godzinami pracy w restauracji. Jeżeli ktoś chciałby namiary na tą agencje, gdzie udało mi się pracować odziwo bez pozwolenia ;) to proszę pisać na w/w maila. Jak się dowiedzieliście z mojego opowiadania w ciągu 2,5 miesięcy miałem 3 bardzo przyjemne prace, poznałem mnóstwo nowych ludzi z najróżniejszych zakątków świata, zwiedziłem dosyć dobrze to przepiękne miasto i powiem Wam ,że można się w nim zakochać. Pewnie myślicie dlaczego wróciłem tak szybko skoro miałem 4 miesiące wakacji? :) Już tłumaczę dlaczego, dokładnie to z dwóch powodów: pierwszy to taki ,że uważałem poprostu , że mi już wystarczy, jak na pierwszy raz to i tak zdałem trudny egzamin, każdym następnym razem będzie już łatwiej, a drugi powód to taki mój osobisty powód. Pewnego wieczoru korzystając z internetu, rozmawiając ze znajomymi na mIRCU poznałem wspaniałą dziewczynę Patrycję, którą serdecznie pozdrawiam :* Jak się okazało mieszka bardzo blisko mnie, i tak później pojawiała się w moich myślach coraz częściej i częściej, aż stwierdziłem, że czas wracać, spotkać Sie z nią i poopowiadać o Londynie itd............ Wiążąc właśnie te dwa powody znalazłem sie w Polsce z myślą, że chciałbym tam jeszcze wrócić, być może już nie sam............... Pozdrawiam Was wszystkich Krzysztof K. z Gliwic
| Wyniki | Tak 194 | Nie 12 | |
|
UWAGA! polskA-Anglia.co.uk zamieszcza niezmienioną wersję opowiadania, jednocześnie nie odpowiada za treści w nim zamieszczone. Czytelnik jest w pełni odpowiedzialny za swoje decyzje lub plany podróży podjęte w wyniku przeczytania tego artykułu.
|