Moja historia jest także z tegorocznego pobytu w Anglii. Było to w wakacje-początek lipca. Wcześniej w kwietniu załatwiłem wszystkie formalności ze szkołą oraz zakwaterowaniem. Nie było to tanie. Pobyt w Londynie trwał 3 tygodnie, uważam że to stanowczo za krótko. Nadszedł czas wyjazdu. Po około 20 godzinach byliśmy w Dover i tam zaczęło się. Ogólny strach i panika. Byłem spokojny, bo miałem ze sobą dokumenty: transfer z banku, adres szkoły, adres kobiety, u której miałem mieszkać, pieniądze itp. Nadeszła moja kolej....trafiłem do pani urzędnik (myślałem, że z kobietami pójdzie łatwo) ,a jednak: Ona: Dzień dobry, czy znasz angielski Ja: Witam, znam Ona: gdzie jedziesz? Ja : Do Londynu Ona: po co? Ja : uczyć się języka oraz zwiedzać Ona : po co uczyć się języka Ja: (myślę co za baba) język zawsze się przyda a tym bardziej jak będziemy w Unii Ona: co studiujesz? Ja : budownictwo na polibudzie Ona: pokaż dokumenty z tej szkoły ......... Ona: kto Ci dał pieniądze na szkołę i zakwaterowanie?? Ja : rodzice Ona : tak?? A kim są Twoi rodzice?? (wścibskie babsko pomyślałem) Ja: podałem zawody............ Ona: ile masz pieniędzy? Ja: tyle i tyle Ona : pokazać proszę Ja: wyjąłem portfel i pokazałem Ona: (bezczelna baba!!!) wyjęła kasę i zaczęła liczyć!!!!!! ...... po czy mówi : ok. dam Ci pieczątkę ale do 5sierpnia (miałem szkołę do 4) Ja: (nie mam wyjścia) mówię ok., dzięki do widzenia (nie chciałbym już Cię widzieć-to powiedziałem w myślach) Niby miałem dokumenty ,a najgorzej mnie potraktowali! Oni boją się o to , że załatwiona nauka to tylko taka przykrywka. Kolega miał jakieś fikcyjne zaproszenie, angielski znał słabiutko a dostał wizę na 6miesięcy!!!!! To zależy wszystko na kogo się trafi! I tak po ciężkich bojach udało się, jestem w Anglii. 3 osoby z mojego autokaru nie miały niestety tyle szczęścia, zostawili ich na przejściu L( to było straszne i smutne. Zaczęło się ..jedziemy.....aaaaaa! po lewej stronie!!! Śmiesznie. Po 1,5h jestem na Victoria Coach Station. Szok, nie wiem gdzie iść, co robić. Czułem się bardzo zagubiony ale na szczęście był kumpel, którego poznałem w autobusie ( podobno jechał drugi raz do Londynu) . Więc idziemy do metra. Po chwili jesteśmy na dużej stacji, 20 kas i przy każdej kasie około 30 osób. Więc stoimy w ogonku. Gdy doszedłem do okienka i poprosiłem o bilet ,okazało się, że to jest okienko do sprzedaży biletów ale na pociągi!!!!!! No tak straciliśmy tylko czas. No ale jakoś dojechałem na miejsce. Mieszkałem u typowej angielskiej rodziny, chodziło też o to aby w domu szkolić język. Niestety śniadanie też miałem typowo angielskie! Przez bite 3 tygodnie, dzień w dzień 3 kromki dziwnego chleba i dżem!!!!! Dlatego teraz już nie jem dżemu, mam dość na długi czas J) Ze szkoły byłem bardzo zadowolony, trafiłem po małym teście na najwyższy stopień –FCE. Nauczyciele bardzo dobrzy i mili, studenci na prawdę z całego świata! Jeśli ktoś jest zainteresowany to dam namiary – moje konto : jumperek21@poczta.onet.pl Londyn jest bardzo drogim miastem. Same podróżowanie przez trzy tygodnie środkami transportu ( miałem bilety tygodniowe na metro, busy, kolej i kolejkę nadziemną wyniosło mnie około 70 funtów). Można pożyczyć rower , kupić lub nawet znaleźć w parku!!! Właśnie miałem kolegę z Polski , który miał rower od rodziny a dla mnie znalazł. Był to stary gruchot, ale sprawny (bez hamulców) Dzięki niemu zwiedziłem więcej (liczne przepiękne parki), no i tez ta frajda z jazdy przy lewym chodniku J). No ale po paru dniach jazdy zrezygnowałem bo omało co nie zadrapałem drogiego Mercedesa, który przejechał kilka centymetrów obok mnie. Wprawdzie ścieżek rowerowych jest masa, ale tzw. Traffic jest olbrzymi!!!!!!! No i drogie bryki, na które trzeba uważać. Zwiedzałem dużo. Jazda metrem okazała się bardzo łatwa. Nigdy nie pomyliłem pociągu. Wszystko jest tak jasno oznakowane, że nawet dziecko by się nie zgubiło! Np.w jednym wagonie metra jest ponaklejanych 18 map!!!!! No i te darmowe, podręczne mapki są przydatne. Londyńczycy są bardzo przyjaźni i służą pomocą.No oprócz jednego starego murzyna, którego przez przypadek trąciłem, wydarł się na mnie....no cóż trzeba wybaczyć takim ludziom. Jedyna rzecz, która mi się nie podobała to syf na ziemi-papiery ,śmieci itp. (nawet pieniądze-znalazłem 10funtów) . Brud nie jest wszędzie, no ale jak się trafi to czasami chodnika nie widać bo tonie w śmieciach. W metrze nie ma śmietników-aby zapobiegać zamachom bombowym- no i tam właśnie gdzie niegdzie jest brudno ( widziałem nawet małe myszki, biegające między szynami). Nic za to nie można zarzucić przepięknym parkom. Jest ich bardzo dużo, zadbane, czyste, trawka wystrzyżona równiutenko, coś wspaniałego. Ludzie siedzą na trawie, bawią się, robią pikniki grają w różne gry. Są też w tych parkach leżaki. Pewnego dnia będąc w Hyde Parku zobaczyliśmy z kolegą, że dużo ludzi siedzi na tych właśnie leżakach. Postanowiliśmy usiąść , bo lepsze to niż siedzenie na trawie. Siedziało się miło i beztrosko aż.....tu nagle nie wiadomo z kąd pojawił się pewien gość z kasownikiem biletów!!!!! Byliśmy w szoku. Leżaki były płatne!2funty za 4 godziny!! Owszem, była w oddali zielona tabliczka z cennikiem, ale myśleliśmy ,że to po prostu napis „szanuj zieleń” hehe he (boś nie jeleń) . To taka mała wpadka. Przez drogę przechodzi się przeważnie na czerwonym, tak wszyscy tam robią lecz trzeba uważać bo ruch jest spory nawet i w nocy!!! Mógłbym tak jeszcze pisać i pisać, ale nie chcę zanudzać czytelników. Na zakończenie: zachęcam wszystkich do wyjazdu, na prawdę warto, podszkolić język, poznać wspaniałe miejsce i ludzi oraz zarobić ( tego niestety nie doświadczyłem, no ale może w przyszłym roku pojadę w tym celku!!!) Śmiało mogę powiedzieć : LONDON- I LOVE THIS PLACE!!!!!!!! Pozdrawiam i życzę powodzenia w realizacji wyjazdu! BARTEK P. z Rybnika
| Wyniki | Tak 50 | Nie 41 | |
|
UWAGA! polskA-Anglia.co.uk zamieszcza niezmienioną wersję opowiadania, jednocześnie nie odpowiada za treści w nim zamieszczone. Czytelnik jest w pełni odpowiedzialny za swoje decyzje lub plany podróży podjęte w wyniku przeczytania tego artykułu.
|