Chciałabym opisać swoje wrażenia z pobytu w Londynie i podzielić się swoimi doświadczeniami z wami. Wyciągnijcie z nich wnioski z spróbujcie nie popełniać błędów które ja popełniłam. Moja przygoda z Londynem miała miejsce cztery lata temu, gdy wraz z koleżanka ze studiów wybrałyśmy się tam aby poznać ten fascynujący kraj i zarobić troszeczkę pieniędzy. Przed wyjazdem wykupiłyśmy sobie kurs miesięczny w szkole językowej The Radcliffe College 185 na Oxford Street ,by podszlifować swój język i mieć udokumentowany cel naszego przyjazdu gdy będziemy o to pytane przez urzędnika imigracyjnego. Po przyjeździe na miejsce, z Victoria Station udałyśmy się do hostelu studenckiego na Sheperd’s Bush. Jak się okazało cena przekładała się na jakość i nasz hotelik znajdował się w dzielnicy murzyńskiej, czyli brud, woń moczu w pobliskim parku i pełno czarnoskórych gości .Hostel miał być tani jednak okazało się na miejscu że za wszystko są dodatkowe opłaty za prysznic poduszkę kołdrę Internet .W końcu cena za nocleg bardzo podskoczyła doliczając koszty za „ekskluzywne dodatki”. Pokoje też były dzielone i strach było zostawić bagaże bo nie wiadomo było co to za ludzie. Po półtora dnia pobytu w tymże miejscu opuściłyśmy go gdyż wydawał on się zbyt drogi. Teraz znalazłyśmy miejsce w West Kensington w miarę ładnej dzielnicy w której niestety mieszkałyśmy tylko tydzień gdyż właściciel znalazł sobie lepiej płatnych lokatorów. W międzyczasie starałyśmy się o znalezienie pracy co okazało się niezbyt łatwą rzeczą. Na telefon wszystkie oferty pracy były dla nas nie osiągalne gdyż okazało się że mamy w paszportach pieczątkę turystyczną która zabrania podejmowania się jakiejkolwiek pracy. Wizę studencką można dostać jak jedzie się na co najmniej pól roku z tego co mi wiadomo. W tej sytuacji ogłoszenia prasowe nie były nam przydatne gdyż od razu się pytano czy mamy pozwolenie na pracę. Teraz zaczęłyśmy chodzić bezpośrednio po pubach restauracjach i po wielu godzinach chodzenia udało nam się w końcu znaleźć pracę. Ja znalazłam ją w Sandwich Shop na Earls Court jako sprzedawczyni kelnerka i zmywaczka w jednym. Ale właściciele Portugalska rodzina byli w porządku i płacili co dwa dni nie pytając się o pozwolenie na pracę. Praca była ciężka i po paru godzinach stania na nogach byłam wykończona po pracy i przez pierwsze dni nie miałam ochoty nigdzie wychodzić co bardzo denerwowało moją koleżankę która bardzo lubi wszelkiego rodzaju rozrywki a najgorsze dla niej jest siedzenie w domu. Ona znalazła pracę w Kensington na Olympi gdzie pracowała jako kelnerka u jakiegoś Turka w restauracji orientalnej (na rogu ulicy). Nie traktował on jej zbyt dobrze, ubliżał narodowi polskiemu i sprawiało mu to wielką satysfakcję, także czasami wracała do domu zalana łzami, ale pracowała tam przez cały nasz pięciotygodniowy pobyt bo było to jej jedyne źródło utrzymania, zresztą jak dla mnie praca w Sandwich Shop .A to złe traktowanie wynikało z tego że nie chciała przespać się z właścicielem który miał na nią wielką ochotę a ona jako jedyna spośród personelu stawiła opór Do tej pory ją podziwiam jak ona to ciągłe molestowanie wytrzymywała. Ja na szczęcie nie miałam takich przygód i nikomu ich nie życzę. Teraz troszeczkę o szkole do której uczęszczałyśmy .Był to jak już pisałam The Radcliffe College. Najtańsza szkoła w Londynie. I tu wielkie rozczarowanie szkoła była strasznie „dziadowska”, zero sprzętu komputerów. Nauczyciel luzak pół Irlandczyk pół Brytyjczyk prowadził bardzo dziwne w porównaniu do naszych polskich tradycyjnych lekcji. Jeżeli poznawaliśmy nowe słówka to kazał układać jedno zdanie w którym były one wszystkie zawarte; inne z zajęć to kalambury w których trudno było domyślić się o co chodziło, według mnie ten młody 20 paro letni nauczyciel wyglądający na skejta za dużo przypalał ziela które jest powszechnie dostępne w Anglii. Po dwóch tygodniach stwierdziłyśmy z koleżanką że nie ma sensu tam w ogóle chodzić bo w pracy albo w pubie można więcej się na żywo podłapać słownictwa, także odradzam każdemu tę szkołę. Po prostu wyrzucenie pieniędzy. Teraz cos o naszych przygodach z mieszkaniem. Po West Kensington mieszkałyśmy w Hammersmith jak się okazało u Cyganów którzy podawali się za Polaków przez telefon. I tu zaczęły się cyrki. Moja koleżanka pracowała do późna w nocy więc ja byłam w nocy sama Cyganka przychodziła do mnie w nocy i żebrała o pieniądze dla dzieci gdyż twierdziła że nie mają one co jeść i płaczą z głodu. Jej mąż tylko pił wódkę z innymi Cyganami i grał w karty a na obiad łowił ryby z jakieś rzeki. Później jeszcze były inne wydarzenia jak wyjadanie naszej żywności kradzież ubrań-nasz pokój nie był zamykany. Później po wielkiej kłótni z Cyganki po kolejnej kradzieży dowiedziałyśmy się że coś nam się stanie w nocy jak wróci jej mąż. Wyobraźcie sobie co to była za noc na szczęście nic się nie stało ale z rana od razu się wyniosłyśmy do kolejnego miejsca do Elephant&Castle jak się okazało tam też wynajmowali to Cyganie co za pech ale mieszkali tam sami Polacy a Właściciele pojawiali się co tydzień po odbiór czynszu. Tu tez dziwne rzeczy się działy jakieś drobne kradzieże ale było najlepiej z tych wszystkich miejsc- poza tym że była to dzielnica murzyńska klatki były obsikane i strasznie tam śmierdziało a w domu tez było nie lepiej przy upalnej pogodzie. Kolejna przestroga dla dziewczyn – nie wychodźcie w miarę możliwości same na ulicę będziecie ciągle zaczepiane, my miałyśmy wszelkie możliwe propozycje od panów wszelakiej narodowości. Na każdym krok za najmniejszą przysługę chcieliby zapłaty w naturze. Nie można się tam krótko ubrać bo po prostu można być niechcący zgwałconym nie mówiąc o ciągłym gwizdach, mlaskaniach i innych zwierzęcych odgłosach. Stwierdziłyśmy z koleżanką że Brytyjczycy w centrum Londynu to maniacy seksualni (co prawda nie byli to rodzimi Anglicy tylko przyjezdni), ale mieszkali w Anglii A tak poza tym to spotkałyśmy tylko trzech prawdziwych Anglików podczas naszego pobytu; oni nie zamieszkują centrum tylko obrzeża Londynu. Myślę że to najważniejsze z rzeczy które utkwiły mi z pobytu w Anglii .Nie wspomniałam tu o wielu wspaniałych atrakcjach tegoż miasta ale myślę że to jest temat na kolejna opowieść .Jest to fascynujące miast pełne życia gdzie panuje specyficzny klimat człowiek czuje się tam swobodny i żyje pełnią życia. Jeśli ktoś z was skorzysta z moich przestróg to cieszę się bardzo. Najlepiej na stacji metra kupić sobie tygodniówkę, potrzebne jest zdjęcie, bo przejazdy są bardzo kosztowne. Mam nadzieję że was nie przeraziła moja historia jest ona dla was wskazówką napisaną po to byście wiedzieli co może was spotkać. Według mnie największy problem jest z mieszkaniem, najlepiej wynająć z grupą znajomych jakieś samodzielne mieszkanie bo inaczej to może być niezaciekawie i możecie zostać okradzieni albo jeszcze gorzej dlatego weźcie to pod uwagę. Do miłego zobaczenia w Anglii! Gośka
| Wyniki | Tak 33 | Nie 19 | |
|
UWAGA! polskA-Anglia.co.uk zamieszcza niezmienioną wersję opowiadania, jednocześnie nie odpowiada za treści w nim zamieszczone. Czytelnik jest w pełni odpowiedzialny za swoje decyzje lub plany podróży podjęte w wyniku przeczytania tego artykułu.
|