Należy wystrzegać się zamykania się w czterech ścianach z poczuciem, że "nikt mnie nie rozumie". Czym jest samotność? Uczuciem, które pojawia się, gdy chcemy z drugim człowiekiem podzielić się czymś dla nas istotnym i nie możemy tego zrobić. Może pojawić się, kiedy po prostu wokół nas nikogo nie ma, ale takie sytuacje zdarzają się w życiu rzadko. Najczęściej mamy do czynienia z "samotnością w tłumie" - gdy mnóstwo ludzi wokół, ale nie ma nikogo dla kogo moglibyśmy poczuć się ważni i kto dla nas byłby wart zaufania na tyle, aby coś mu powierzyć. Nie oznacza to, że ludzie w ogóle przestają mieć dla nas znaczenie. Zdarza się, że ktoś obok jest i jest to ktoś bliski, ale tej myśli, refleksji, uczucia, które tak nam doskwierają, z jakichś powodów nie możemy z siebie wydobyć. Taka sytuacja może mieć miejsce praktycznie wszędzie i o każdym czasie, nabiera jednak specjalnego znaczenia w pewnych okolicznościach. Emigracja jest jedną z nich. Nie od dzisiaj wiadomo, że emigrują nierzadko osoby już w kraju ojczystym nieco osamotnione, takie, którym łatwiej wyjechać, bo nikt ich nie prosi usilnie: "zostań". Z nadzieją na lepsze jutro w lepszym otoczeniu, wyjeżdżamy w poszukiwaniu bliskości, ale historia często się powtarza, ponieważ... Tu trzeba zatrzymać się na czymś, co nazywamy umiejętnościami nawiązywania i podtrzymywania znajomości i związków. Osoba, która ma w tym zakresie jakieś trudności - będzie mieć je wszędzie. Złudne są nadzieje, że inny kraj coś w tej kwestii zmieni. Emigracja może nas w tej kwestii co najwyżej boleśnie skonfrontowac, że mimo zmiany scenerii, nadal brak tego samego. A bywa i gorzej, ze względu na szereg specyficznych problemów związanych z pobytem w innym kraju, jak znajomość, a częściej nieznajomość języka, czy kultury (o tym szerzej poniżej). Trudno jest mi generalizować, ponieważ rozmawiając w swoim gabinecie na codzień z osobami, które takiej samotności doświadczają, mogę powiedzieć tylko tyle, że jej przyczyny są bardzo indywidualne i właściwie niepowtarzalne. I tak na przykład ktoś jest nieśmiały i nadmiernie boi się krytyki, ktoś inny uważa, że ludzie mogą być szkodliwi i w gruncie rzeczy są wrogo nastawieni, więc lepiej się do nich nie zbliżać. Jeszcze inny jest nieodpowiedzialny, obiecuje i niedotrzymuje, w związku z czym ludzie go grzecznie omijają, choć zainteresowany cierpi i tak właściwie to nie wie, dlaczego jest samotny. Problemy takie nie są rzadkością, choć bywają w różnym stopniu nasilone. I co wtedy? Najprostszą radą jest próbować z kimś o tym porozmawiać, nawet za cenę lęku, że wydamy się śmieszni, lęku, że ktoś nie zrozumie, nie usłyszy, zlekceważy. Krótko mówiąc pójść pod prąd własnym lękom. Wymaga to po pierwsze świadomości własnych trudności, a po wtóre wykonania pewnej pracy nad sobą. Zazwyczaj przynosi jednak dobre skutki, ponieważ ludzie zwykle okazują się dużo lepsi, niż podpowiadają nam nasze lęki i uprzedzenia. A, tak jak w piosence, najtrudniejszy pierwszy krok i po dobrym doświadczeniu łatwiej o nastepne - podobne. Nie zawsze jednak sprawy wyglądają tak prosto. Zdarza się, że ludzie kompletnie nie wiedzą dlaczego czują się samotni, nie potrafią znaleźć odpowiedzi na pytanie, jak do takiej sytuacji oni sami się przyczyniają. Niektórzy w ogóle szukają przyczyn tylko i wyłącznie w otoczeniu. To wydaje się przynosić ulgę, ponieważ "jest źle, ale to nie ja jestem za to odpowiedzialny". Na dłuższą metę jednak takie podejście ogranicza nasze możliwości poradzenia sobie z samotnością, ponieważ jeżeli zakładamy, że w sytuacji w jakiej się znajdujemy nie ma naszego udziału, to nie mamy na nią wpływu i po prostu jesteśmy zmuszeni czekać. Czasem całe życie. W innych przypadkach rozpoznajemy z grubsza nasz wkład w sytuację, ale nie potrafimy się przemóc, ciągle coś jakby przeszkadza i uwiera. Już wydaje się postanowiliśmy - tym razem jednak spotkam się z Nim, szczerze porazmawiamy, przecież właściwie to Go lubię. Ale kolejny raz nic z tego nie wychodzi, ponieważ im bliżej spotkania, tym więcej "obiektywnych" przeszkód - akurat rozbolała nas głowa, pogoda jest zniechęcająca, On jakoś przestaje się nam wydawać przyjacielski i rezygnujemy. | Jeśli tak się dzieje, to wydaje się, że trzeba się odważyć na szczerą rozmowę z kimś zupełnie z boku - z terapeutą. Należy przy tym pamiętać, że taka rozmowa nie jest i nie może być substytutem spotkań towarzyskich, że ma zupełnie inne znaczenie. W mojej praktyce zdarza się nierzadko, że ludzie przychodzą właśnie z takimi oczekiwaniami, nawet jeśli nie do końca zdają sobie z tego sprawę. Czasem pragną psychologicznej recepty, która usunie problem jak pigułka. Nie ma takiej recepty, jest natomiast możliwość, że przy odpowiednim wsparciu emocjonalnym i intelektualnym ze strony terapeuty, problemy będzie można rozwiązać. Wspomniałam powyżej o pewnych specyficznych dla emigracji problemach związanych z inną niż w ojczyźnie kulturą, nawet jeżeli na pozór jest do niej zbliżona. "Obcą" kulturą - która nie daje się szybko poznać i oswoić. Wiele lat temu spotkałam w Polsce studenta z Egiptu. Po kilku latach spędzonych w naszym kraju, na pytanie pewnej zaskoczonej polonistki skąd tak znakomicie włada językiem polskim odpowiedział: "bo mnie to interesuje co się tutaj dzieje, jak ludzie żyją, co jedzą, gdzie chodzą, co czytają, czego słuchają". Wydaje się, że to, co pozwala odejść od samotności związanej ze znalezieniem się w innej kulturze, to właśnie poznawanie tej kultury. Pozwólmy by była ona też nasza! Zauważmy jak szybko dzieci nawiązują przyjaźnie w innym kraju. Jedną z przyczyn jest właśnie ich ciekawość tego, co dzieje się wokół i akceptowanie tego jako naturalnego elementu życia. Sprawa jest oczywiście bardziej skomplikowana, ponieważ dzieci nie mają tak silnego poczucia straty czegoś, co było w kraju, ani utrwalonych sposobów myślenia o świecie. Niemniej można z tego wyciągnąć lekcje dla siebie, że kiedy zwycięża ciekawość nad lękiem przed ośmieszeniem, nad wstydem, to jesteśmy mniej samotni w kraju nawet bardzo odległym kulturowo od naszego. Prawdziwe, żywe zainteresowanie tym jak drugi człowiek żyje i dlaczego właśnie w ten sposób, jest chyba najlepszą drogą do zyskania przyjaciół, nie tylko za granicą. Ze sposobów radzenia sobie z samotnością na emigracji właśnie, do najczęściej spotykanych należy poszukiwanie innych osób w podobnej sytuacji, gdyż mają one naturalną skłonność do rozumienia nas, stąd też pomysły na skupianie się wokół instytucji polonijnych czy religijnych. Wydaje się to bardzo dobrym sposobem na nawiązanie znajomości!! Może mieć jednak i ujemne strony. Wyobraźmy sobie, że zbiera się grupa ludzi w podobnej sytuacji i zaczynają narzekać na swój ciężki los. Zamiast poczucia wspólnoty, z którego można czerpać wsparcie, mamy grupę wzajemnego "dołowania się". Innym sposobem jest intensywne poszukiwanie znajomości na różnego rodzaju imprezach. I znów, prawda znana od dawna, ale nie do końca rozeznana - imprezy są do imprezowania, rownież do zawierania znajomości, ale niekoniecznie dłuższych, a co ważniejsze - głębszych. Oczywiście alkohol daje przyjemne rozluźnienie, może dać poczucie, że inni są przyjaźni i bliscy. Niestety uczucie to paruje równie szybko jak tenże alkohol. Nie polegałabym więc na tej formie jako głównej, a na pewno nie jedynej, wychodzenia do ludzi. Co oczywiście nie zmienia faktu, że bawić się jest dobrze! Biorąc to wszystko pod uwagę, najbardziej jednak należy wystrzegać się zamykania się w czterech ścianach z poczuciem, że "nikt mnie nie rozumie", a poza tym "jestem i tak zmęczony", albo "lepiej poczytam książkę", bo jest to krok w kierunku izolacji. Nie chodzi o to, że czytanie książek jest szkodliwe, ale gdy zastępuje nam ludzi i zdarzenia i w ten sposób stale radzimy sobie z doskwierającą samotnościa, to nic się nie zmienia i sytuacja ulega utrwaleniu. A może ktoś z czytelników chciałby podzielić się doświadczeniami na temat samotności na emigracji? Zapraszam! Dr med. Agnieszka Klimowicz-Sikora psychiatra, psychoterapeuta AgaKlimowicz@yahoo.co.uk |